Julius Throne – „Chciałbym pokazać, że w świecie literatury nie wszystko jeszcze zostało napisane!”

Julius Throne – „Chciałbym pokazać, że w świecie literatury nie wszystko jeszcze zostało napisane!”

19 lutego 2020 0 przez TrupiJad

Muszę się przyznać, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłem okładkę do „Gulu. Pamiętne lato„, to nie przykuła ona mojej uwagi. Książkę dostarczył kurier, a ja odstawiłem ją na półkę, na której gromadzę książki przeznaczone do przeczytania w wolnej chwili. Jest ich tam całkiem sporo, gdyż niektóre „księgi” kupuję z czysto horrorowego obowiązku, ale nie do końca mam ochotę je czytać „na już”. Tak się złożyło, że około dwa tygodnie później podczas picia porannej kawy, sięgnąłem właśnie po „Gulu…„. Przeczytałem kilkanaście stron i… zdecydowałem, że muszą ją zabrać ze sobą do pracy. Nie to, żebym miał czas się tam obijać, ale w każdej robocie bywają takie momenty, że można zerknąć na to i owo, wykorzystując „wolne chwile”. Potem już poszło z górki.

Końcem roku napisałem na swoim fan page autorskim, że zamierzam nakreślić listę najlepszych książek, które przeczytałem w 2019 roku. Lista nie powstała z uwagi na brak czasu, ale szczerze mówiąc – zamierzałem „Gulu. Pamiętne lato” umieścić na szczycie tejże listy.

Dzieło Julisa Throne, to nie jest krwisty, rasowy horror ani opowieść, w której akcja dzieje się w tempie rozpędzonego pendolino. Książka jednak dotknęła moich najczulszych punktów. Sprawiła, że powróciły najbardziej osobiste wspomnienia z młodzieńczych lat, i nie zawsze były to właśnie te dobre wspomnienia. Przeróżne emocje targały mną podczas lektury i były takie momenty, że pewne rozdziały czytałem z mocno ściśniętą krtanią.

Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, kiedy jakaś inna książka wywarła na mnie aż tak duże wrażenie. Dlatego właśnie szczególnie mocno chciałem porozmawiać z twórcą „Gulu. Pamiętne lato

Panie, panowie przed wami – Julius Throne!

 

 

Nocna Mara TS: Na wstępie bardzo dziękuję za możliwość przeprowadzenia rozmowy. Jednak, aby się nam dobrze rozmawiało, fajnie byłoby się przedstawić. Ja jestem Tomek Siwiec A zatem Juliusie T. – kto kryje się za Twoim pseudonimem literackim?

Julius T.: Witam serdecznie. Mam nadzieję, że będzie to dla nas owocna rozmowa. Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to żałuję, że już od początku muszę się wykazać arogancją wobec zasad towarzyskich. Pseudonim przybrałem właśnie po to, aby nie ujawniać swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Pod pseudonimem Julius Throne kryje się 40-letni fan muzyki, literatury i filmu, mąż i ojciec, a w wymiarze artystycznym powiedziałbym, że zwolennik szeroko pojętej progresji. W całym tym literackim cyrku chciałbym przybrać postać klauna, który, ukryty pod warstwą makijażu, czasami śmieszy, czasami straszy, budząc różne emocje. Na szczęście ta postać nie jest do końca anonimowa i przyodziewa się w charakterystyczny pseudonim, który spełnia ważne zadania.

Nocna Mara TS: Szczerze mówiąc spodziewałem takiej odpowiedzi Oczywiście nie mam z tym żadnego problemu, więc przejdźmy dalej. Nie ukrywam, że troszkę szperałem w sieci, aby dowiedzieć się czegoś na temat Twojej działalności pisarskiej, ale poległem w poszukiwaniach. Czy „Gulu. Pamiętne lato” to rzeczywiście Twój tekst debiutowy, czy wcześniej ukazały się np. jakieś opowiadania/historie – może pod innym pseudonimem?

Julius T.: Jeśli chodzi o wyjście z szuflady, to „Gulu. Pamiętne lato” jest moim całkowicie debiutanckim tekstem. Z opowiadaniami mam problem, bo jeśli już wymyślę jakąś fajną historię, to szkoda mi jest dusić ją w tak krótkiej formie. Dlatego zdecydowałem się od razu na pisanie powieści. Opowiadania natomiast mogą okazać się świetnym materiałem na eksperymenty i kiedyś z pewnością o nich pomyślę.

Nocna Mara TS: No właśnie. „Gulu. Pamiętne lato„, to powieść wyróżniająca się m.in sporą objętością. Książka liczy prawie 800 stron. Ile czasu zajęła Ci praca nad takim tomiszczem?

Julius T.: Praca nad powieścią zajęła mi około 3 lata – pisząc od 3 do 4 godzin dziennie. Jednak czas ten dotyczy całości historii, czyli dwóch tomów, a potem ich korekty, więc można powiedzieć, że „Gulu. Pamiętne lato” zajęło mi ponad 1,5 roku. Dużo czasu poświęcam na własną korektę przed oddaniem manuskryptu do wydawnictwa – nad drugim tomem nadal pracuję, żebym był maksymalnie zadowolony z efektów swojej pracy. Jestem bardzo krytyczny wobec własnej twórczości i żartuję sobie, że potrafię się przyczepić nawet do kształtu przecinka.

Nocna Mara TS: Do drugiego tomu wrócimy troszkę później. Zanim zabrałem się do lektury Twojej powieści, tak na szybkiego przeczytałem kilka opinii krążących w sieci. Przypuszczam, że wiesz, iż w większości zarzuca Ci się delikatnie mówiąc „przegadanie”. Niektórzy porównują Twój styl do Stephena Kinga, gdzie jak wiadomo wodolejstwo jest na porządku dziennym. Ja wychowałem się na powieściach Kinga, choć teraz nie jestem jego jakimś ogromnym fanem, ale przyznam szczerze, że czytając „Gulu…” wcale się nie nudziłem. Osobiście nie znalazłem tam podobieństw stylów. Owszem, są tam niezwykle obszerne opisy bohaterów, zdarzeń etc, ale według mnie, to zupełnie inny rodzaj „prozy”. Chciałem zapytać – ile rzeczywiście jest w Tobie Kinga i czy porównania oraz cała ta otoczka autora podobnego stylem do „króla”, jest dla Ciebie zgodna z prawdą?

Julius T.: Stephen King jest synonimem literackiego (i nie tylko) sukcesu, trudno więc nie przyglądać się twórczości kogoś, kogo wkład w literaturę grozy i w ogóle w popkulturę jest tak znaczący. Pisząc własną książkę, nie chciałem go kopiować, a jedynie zaczerpnąłem od niego kilka najciekawszych elementów i uzupełniłem je o własne cechy. Według mnie w twórczości Kinga przez nachalny nacisk na autentyczność i naturalność cierpi dynamika akcji. Pisząc własną książkę, chciałem tego uniknąć i – można mi wierzyć lub nie – gdybym pisał w jego gawędziarskim stylu, miałaby ona nie 800, ale przynajmniej z 1000 stron. Powstała więc powieść, którą pod względem przystępności najogólniej mógłbym ustawić między Kingiem a resztą pisarzy grozy. Byłoby to jednak duże uproszczenie, ponieważ dzięki elementom oryginalnym, o jakie wzbogaciłem powieść, może być ona zaliczana przez różnych ludzi do różnych kategorii. Stąd bierze się również moim zdaniem niejednoznaczność odbioru książki. Z powodu jej złożoności oraz nieszablonowości następuje niespodziewane zderzenie treści z oczekiwaniami czytelników. Bo tak naprawdę „Gulu. Pamiętne lato” to dwie odrębne gatunkowo części silnie powiązane czynnikami przyczynowo-skutkowymi. Ten, kto lubi wątki przygodowo-obyczajowe, a tym bardziej tęskni nostalgicznie za latami dzieciństwa, tego nie znudzi pierwsza część, a dla pozostałych będzie ona jedynie przydługim wstępem przed pojawieniem się postaci Gulu i dalszym tokiem akcji, która zmienia się w sensację-horror. Oczekiwania części czytelników nie zakładają aż takiej progresji. Przyjemne są porównania „Gulu…” do twórczości Kinga, bo chciałem, po części wzorując się na nim, stworzyć coś, czego w polskiej literaturze jeszcze nie było, ale dodatkowo mieszając gatunki i rodzaje literackie, stworzyć coś innego, czego w nie było jeszcze w światowej beletrystyce.

Nocna Mara TS: Pozwolisz, że zagłębie się troszkę w fabułę. Muszę jednak Ci się przyznać, że podczas lektury Twojej książki targały mną dość silne emocje. Trochę dupowato o tym wspominać, ale kiedy wracam myślami do czasów swojej szkoły podstawowej, to z uwagi na swój wzrost (byłem najmniejszym chłopakiem w klasie), również nie było mi lekko… W powieści mocno poruszasz temat dręczenia oraz nękania młodego chłopca. Czy fabuła Twojej historii jest jedną, wielką fikcją literacką, czy też wplotłeś tam jakieś osobiste doświadczenia ze swojego życia?

Julius T.: Ogromne dzięki za szczerość! Ja również nie byłem wtedy wysoki Jeżeli chodzi o własne doświadczenia to nigdy nie dotknęło mnie nękanie ze strony innych. Owszem, zdarzały się nieprzyjemne sytuacje, bo byłem spokojnym dzieckiem, czyli idealnym do odegrania roli ofiary, ale to były tylko epizody. W liceum odkryłem w ludziach trochę więcej zła, ale to był okres mojego buntu, kiedy duże znaczenie miała dla mnie (i nadal ma) muzyka metalowa – wtedy byłem raczej samotnikiem. Muszę więc powiedzieć, że w fabule mojej historii znajduję emocje, które towarzyszyły mi podczas tych epizodów, które były moim udziałem albo jakich byłem świadkiem. Po prostu nie mogło ich zabraknąć w powieści nostalgicznej o czasach dzieciństwa. Warte odnotowania jest jeszcze to, że zwykle dobrzy są tymi słabszymi, a bycia dobrym człowiekiem nie zamieniłbym na nic innego na świecie.


Nocna Mara TS: Dlaczego zdecydowałeś się umieścić akcję powieści właśnie W Belmond Bay, („miasteczko na wschodzie USA”) a nie na przykład w Polsce? A swoją drogą – czy Belmond Bay istnieje naprawdę?

Julius T.: Osadzenie akcji w Stanach Zjednoczonych jest jednym z najważniejszych elementów mojej twórczości. Jest to konieczne przy próbach nawiązania do standardów światowych, a standardy te stworzyła kultura amerykańska. Wielu rodzimych twórców akcję swoich książek umieszcza w Polsce, lecz ja kieruję się tworzeniem czegoś, co by mnie od większości wyróżniało. Nigdy w kwestii pisania nie idę na łatwiznę. Poza tym wnikliwy reseaching pozwala mi lepiej poznać kraj, który mnie fascynuje. Nazwa miejscowości Belmont Bay jest wymyślona, ale miejsce akcji jest jak najbardziej prawdziwe – znajduje się w stanie New Jersey, w hrabstwie Warren, nad jeziorem Mountain Lake.

Nocna Mara TS: Niedawno obwieściłeś na Facebooku, iż – pozwól że zacytuję „Do tej pory ukazała się połowa historii. Wprowadzenie. Reszta opowieści dokonuje się 20 lat później, w 2001 roku, a jej finał ma miejsce 11 września. Znajoma data? To będzie szalone. Oryginalne i bezprecedensowe. Dlaczego? Bo opowieść powstała bez kompromisów. Bez poprawności.„. Cholera… trzeba przyznać, że potrafisz rozpalić ciekawość. Brzmi to bardzo intrygująco. Muszę w tym miejscu jednak zadać to pytanie – kiedy planowana premiera kontynuacji „Gulu… ” i czy możesz zdradzić w jakim kierunku potoczy się historia? Nie naciągam na odkrywanie szczegółów fabuły, ale zastanawia mnie, czy będzie to część bardziej… (szukam odpowiedniego słowa) dynamiczna? Zdradź coś!

Julius T.: Pod względem budowy druga część będzie bardzo podobna do pierwszej, ale wydarzenia będą przebiegać już w innych czasach, w innych warunkach. Niektóre wątki z przeszłości głównego bohatera zostaną rozwinięte i w dużym stopniu będą wpływać na akcję w roku 2001. Z racji dorosłych już czasów Jima Stanforda, będzie groźniej i niebezpiecznej, a kłopoty, w jakie się on wpakuje, nie będą przypominać dziecięcych przygód. Będzie miłość, kilku psycholi, niebezpieczni gangsterzy i niesamowity, oryginalny przyjaciel, który odmieni życie Jima. Oczywiście pojawi się Gulu i jego monologi, tak więc na to, że poleje się krew i inne płyny też można liczyć. Swoją rolę dostanie również szeryf Henicker. Będzie miało miejsce kilka spektakularnych akcji, jakich próżno szukać w literaturze no i miejsce na zabawę formą też się znajdzie. Wydaje mi się, że druga część będzie bardziej dynamiczna, w naturalny sposób pozbawiona np. opisów miasteczka, bo akcja będzie miała miejsce w Nowym Jorku – ale musiałem oddać trochę miejsca na obyczajowo-przygodowe wydarzenia w życiu Jima przed pojawieniem się jego „anioła sprawiedliwości”. Jeżeli chodzi o termin ukazania się książki – niestety nie mam pojęcia. Jestem na etapie własnej korekty, a że przywiązuję do niej ogromną wagę i jestem także ograniczony czasowo, nie nastąpi to bardzo szybko.

Nocna Mara TS: Brzmi świetnie. Oczywiście poza ostatnim zdaniem, ale rozumiem, że tak musi zostać Jak blisko jesteś związany z nazwijmy to polską sceną literackiego horroru/grozy? Czytasz nowości? Bliżej ci popularnego teraz weirdu, czy bardziej ciągnie w stronę krwawej sieczki?

Julius T.:Dotknąłeś, Tomaszu, bardzo obszernego tematu, ale postaram się odpowiedzieć w miarę zwięźle. Chodzi o to, że na całą artystyczną twórczość patrzę przez pryzmat sztuki. Nie ważne, czy jest mowa o black metalu czy o poezji Leopolda Staffa – to jest moje przekleństwo – w każdej dziedzinie poszukuję rzeczy wartościowych, cech, o których mógłbym powiedzieć, że są elementami sztuki. Sztuki, którą mierzę własnymi normami. Prozy polskiej czytam niewiele, ale sądzę, że bliżej się nią zainteresuję, ponieważ ostatnio pojawia się coraz więcej ciekawych propozycji. Jeśli miałbym generalizować, to wolę ulegać napięciu wytworzonemu przez chory ludzki umysł niż przez duchy, więc nieco bliżej jest mi do grozy podanej w miarę realny, psychologiczny sposób, ale powtarzam: moje fascynacje zależą od tego, jakiej jakości jest dzieło. Generalnie jestem skażony wirusem amerykańskim (ale bez przeświadczenia, że wszystko, co amerykańskie, jest najlepsze!) i najbliżej mi jest do takiego modelu, ale cenię sobie niestandardowe, dziwne dzieła i różne wybryki sztuki literackiej czy filmowej.

Nocna Mara TS: W Twojej powieści wyczuwam nutkę, a właściwie to taką dość sporą nutę zacięcia do poezji. Skąd takie zacięcie?

Julius T.: Super, że poruszyłeś tę kwestię. Wiele lat temu poezja była codziennym elementem mojego życia – dużo wtedy czytałem i pisałem. Potem zeszła na dalszy plan, jednak nadal ją cenię, czego wyrazem był zabieg, jak przeprowadziłem w swojej powieści. Między innymi tych kilka wierszowanych fragmentów posłużyło mi nadaniu książce cech oryginalnych, lecz istnieje także drugie dno. W „Prologu” oraz „Epilogu”, w których można odnaleźć symbole biblijne, zamieszczona jest cała logika Gulu i motywy, jakimi się on kieruje. Ponadto poetyckie fragmenty (żeby nie wywołać mylnej opinii, zaznaczę, że są jedynie kroplą w oceanie całego tekstu), włożone w myśli postaci tytułowej miały sprawić, by nabrała na wieloznacznej głębi i ukazała się w mistycznej oprawie niczym czarnoksiężnik rzucający mroczne zaklęcia. Zdaję sobie sprawę z tego, że może nie spotkać się to z uznaniem czytelników, ale cóż… takie ryzyko ponosi twórca.

Nocna Mara TS: Sądząc po ogólnym odbiorze, to był raczej dobry zabieg. Zmienię troszkę temat, ale chciałbym znać twoje zdanie. Polityka to dość drażliwy temat. Pisarze raczej niechętnie o niej rozmawiają z wiadomych przyczyn, choć oczywiście są tacy, którzy zupełnie nie ukrywają swoich sympatii politycznych. Jak odbierasz zmiany, które ostatnimi czasy dość mocno wdzierają się w szeroko pojętą kulturę? Mam tutaj szczególnie na myśli coraz częstsze blokowanie koncertów muzyki metalowej, zakaz wystawiania spektakli, bojkot konkretnych filmów, czy ostatnie nawet publiczne palenie książek?

Julius T.: Polityka to obszerny i gorący w naszym kraju temat, który, ze względu na moje priorytety, zajmuje dalsze miejsce na liście zainteresowań i moje zdanie nie powinno być w żadnym stopniu opiniotwórcze. Tylko w sprawach, które budzą mój żywy entuzjazm, mogę wypowiadać się z pozycji znawcy tematu. Z racji napisanej przeze mnie książki, mógłbym jednak powiedzieć, że jestem krzewicielem sprawiedliwości, w tym sprawiedliwości społecznej także. Żeby zapanowała taka sprawiedliwość, musiałaby być ona stworzona przez coś lub kogoś społecznie obiektywnego i sprawiedliwego dla wszystkich warstw społecznych w państwie. Jak dotąd nie pojawiła się taka grupa rządząca i się nie pojawi, ponieważ musiałby to być twór idealny, któremu nikt nic by nie zarzucił. Zauważam, że obecnie jesteśmy postawieni w krzyżowym ogniu działań propagandowych, które wpływają na agresję albo dezorientację ludzi, obserwujących zaistniałe fakty przynajmniej z dwóch – przeciwstawnych – punktów widzenia. Mam wrażenie, że gdybym opowiedział się po którejś ze stron, musiałbym jednocześnie popaść w skrajność i dlatego nie przekonuje mnie żadna opcja polityczna. Powiem więcej: ogólnie politycy nie budzą mojego zaufania. Wychodzę z założenia, że wiemy tylko to, co pozwolą nam wiedzieć. Żywię tylko nadzieję, że rządzący nie zabiorą nas w podróż do przeszłości z zamiarem zaprowadzenia krwawej sprawiedliwości w imię Boga. A takie – na razie ucywilizowane – próby można zauważyć w działaniach radykałów przeciwko kontrowersyjnym projektom. Sprawy Owsiaka, Kata, Nergala, spektakli „Klątwy” czy palenia książek przez księży. Opowiadam się za nieograniczoną swobodą artystyczną, ponieważ daje ona wolność twórcom, a jeżeli na pewnym etapie swoboda ta zostanie stłumiona, to nie będzie przeszkód, aby działania takie kontynuować i to w bardziej radykalny sposób. Nie można na to pozwolić, ponieważ, jak ktoś kiedyś powiedział: „artysta jest to żołnierz, co armii szeregi opuszcza, śpiesząc naprzód, jak wodze lub zbiegi…”.

Nocna Mara TS: Muszę cię jeszcze podpytać o plany na przyszłość. Co prawda o kontynuacji „Gulu…” już wiem, ale ciekawi mnie, czy planujesz już jakąś inną, nową powieść?

Julius T.: Jeżeli chodzi o moje plany pisarskie, to mam, jak to się mówi, kłopoty bogactwa pomysłów i nie jestem pewien,czy wystarczy mi życia na zrealizowanie wszystkiego, co powstało i powstaje w mojej głowie. W tej chwili mam wypisanych kilkadziesiąt tytułów zaplanowanych książek, do których regularnie dopisuję różne pomysły. Pierwszych kilka ma już opisaną fabułę, druga grupa – info mniej więcej o czym będą, a trzecia grupa zawiera same tytuły. Najbliższa przyszłość to kontynuacja „Gulu…”. Poza tym zacząłem już zbierać informacje do horroru świątecznego, który zrodzi kolejną obok Gulu niepowtarzalną postać. Potem będzie coś w stylu „Koraliny i tajemniczych drzwi” z dwiema płaszczyznami czasowymi, spin-off „Gulu”: 20-letnia historia piłeczki baseballowej, która pojawiła się dwa razy w „Gulu” – w 1981 i 2001 roku (zakładająca m.in. spotkanie kilku poznanych w głównej powieści postaci), potem mroczny thriller w upadłym amerykańskim mieście, komediowa sensacja w stylu Tarantino, sensacja na amerykańskich pustkowiach, przenoszenie w czasie, thriller w wesołym miasteczku, przygodowa sensacja zaczynająca się w jednym z amerykańskich parków narodowych, jest także post-apo, dwa mindfucki z bliźniaczymi światami…planuję nawet trzecią część „Gulu”, ale w zmienionej formie i jeszcze około 40 dalszych oryginalnych pomysłów, ufff!
Planuję iść drogą, jakiej schemat pokazał nasz wspaniały alpinista, Jerzy Kukuczka, który zdobywał szczyty albo nowymi drogami albo klasycznymi, tyle że zimą. Ja mam podobne założenia: oryginalny temat albo zapożyczony, ale napisany w oryginalny sposób. Chciałbym pokazać, że w świecie literatury nie wszystko jeszcze zostało napisane!

Nocna Mara TS: O jasny gwint! To plany rzeczywiście ogromne. Mam szczerą nadzieję, że wszystko uda Ci się zrealizować. Naszła mnie taka refleksja dotycząca Twojej zapowiedzi horroru świątecznego, iż mam nadzieję, że się nie zdublujemy, ponieważ też mam rozgrzebany tekst, w którym również powołuje do życia pewną bardzo mroczną postać Ale o tym to może porozmawiamy sobie poza wywiadem. A intryguje mnie jeszcze jedna rzecz. Jak wiadomo, co jakiś czas odbywają się konwenty fantastyczne/grozowe, są też spotkania autorskie – czy w najbliższym czasie będzie gdzieś można spotkać i porozmawiać face to face z Juliuszem Throne?

Julius T.: Ogromne dzięki! Nie wiem, jak z terminami u Ciebie, ale ja dopiero zaczynam mój morderczy researching, a pisanie, podobnie, jak w przypadku „Gulu…” będzie długotrwałe i zgodne z moją zasadą: CDN, czyli: cierpliwość, dokładność, nieustępliwość. Sądzę więc, że najszybciej książka mogłaby być skończona za rok i nie zdążę nawet na najbliższe święta. Jeśli zaś chodzi o kontakty face to face, to nie mam żadnych informacji o spotkaniach ze mną, tak więc pozostanę w cieniu, ale może to i dobrze, bo w mroku rodzą się najlepsze opowieści…

Wywiad przeczytasz także na:

Nocna Mara Tomasza Siwca