„Pisanie pozwala mi pozbyć się negatywnych emocji” – rozmowa z Marcinem Piotrowskim.

„Pisanie pozwala mi pozbyć się negatywnych emocji” – rozmowa z Marcinem Piotrowskim.

11 lutego 2020 0 przez TrupiJad

Wywiad przeprowadzony przez serwis partnerski – Nocna Mara Tomasza Siwca

———————————————————–

O ile sobie dobrze przypominam Marcina Piotrowskiego poznałem przy okazji prac związanych z naborem do czwartego numeru magazynu Horror Masakra. To właśnie tam zostało opublikowane jego opowiadanie zatytułowane „Kat”. W nieco późniejszym czasie spotkaliśmy się jeszcze w „Gorefikacjach 2” oraz antologii „Tabu”.

Marcin nie należy do autorów, którzy publikują dużo, jednak od czasu do czasu mogliśmy przeczytać jego teksty w różnych horrorowych antologiach. Nieco głośniej o Piotrowskim zrobiło się po premierze książki „Folk”, napisanej wraz z Tomaszem Czarnym. Krótko po „Folku” światło dzienne ujrzały jeszcze „Leśne Ostępy”, czyli pełnokrwisty slasher horror.

Dodam jeszcze, że Marcin nie jest zbyt wygadanym rozmówcą. Zazwyczaj udziela krótszych, ale dość dosadnych odpowiedzi. W międzyczasie zdążyliśmy się jednak umówić na piwo kraftowe i „obgadać” stan horroru ekstremalnego w Polsce i zahaczyć o „Folk 2”.

Panie, panowie  – Zapraszam!

 

Nocna Mara TS: Zacznę od trochę nietypowego pytania, Marcin – czy według ciebie książki „Folk” oraz „Leśne ostępy„, to horror slashery, czy raczej horrory ekstremalne?
Marcin P:Folk” jest zdecydowanie horrorem ekstremalnym nastawionym na szokowanie czytelnika. Natomiast „Leśne…” chociaż w recenzjach określane są horrorem ekstremalnym, to według mnie są slasherem.
Nocna Mara TS: Pytam dlatego, że ostatnio zauważyłem z tym problem. Nie ukrywajmy, że „szufladek” horroru jest coraz więcej i chyba nie każdy do końca łapie, o co w tym wszystkim chodzi. Ja na przykład, jak wiesz pewnie, ostatnio obracam się w klimatach animal horror, ale moje książki są o wiele bardziej brutalne i ekstremalne, niż właśnie nie jeden, popularnie mówiąc – horror ekstremalny. I ludzie piszą tak: ja nie lubię animal horrorów, bo są głupie, ale horror ekstremalny to już tak, bo jest zajebisty! Nie wydaje ci się czasami, że cały rynek grozy zaczyna się już trochę plątać z tym szufladkowaniem?
Marcin P: Akurat ja jestem wśród tych, którzy nie czytają animali, a kochają ekstremę. Czy rynek zaczyna się plątać? Zauważyłem, że bardziej przedstawiciele poszczególnych podgatunków zwalczają się. Czytający weird mają się za lepszych od fanów horrorów klasy B. Jest to bardzo irytujące, ale nic się na to nie poradzi.
Nocna Mara TS: Rzeczywiście, coś jest na rzeczy, ale to dość skomplikowana sprawa. Pozwól, że wrócę do tego trochę później. Ja sam nie do końca rozumiem genezę podgatunku weird, choć z ciekawości czytam praktycznie wszystkie te współczesne zbiory opowiadań. Wiem, że zabrzmię jak ignorant, ale dla mnie to po prostu opowiadania grozy i tyle. Wróćmy jednak do twoich książek – Jak wyglądała praca przy „Folku” i „Leśnych ostępach”? Przy obu książkach tak samo? „Współautorzenie” to dość trudna sztuka i z własnego doświadczenia wiem, że nie zawsze się udaje…
Marcin P: Współautorzenie mi akurat odpowiada. Prace nad „Folkiem” wyglądały tak, że Tomek pisał fragment, wysyłał mi, ja pisałem swój i odsyłałem Czarnemu. Dobrze się czuje w opisywaniu masakry, więc pisało mi się to bardzo dobrze. Z „Leśnymi…” było nieco inaczej. Tomkowi pisało się znakomicie, miał wiele pomysłów. Mi szło dosyć opornie. Duża część „Leśnych…”, to tak naprawdę dzieło Tomka. Napisaliśmy również wspólnie opowiadanie „Wirus” dołączone do płyty Opała. I myślę, że jeszcze coś wspólnego powstanie.
Nocna Mara TS: A fabułę całej powieści ułożyliście wcześniej (początek, rozwinięcie i koniec), czy był to po prostu spontan na zasadzie – piszmy historie dziewczyny, która postanawia zerwać z narkotykami, a resztę się zobaczy. ?
Marcin P: Tomek miał luźny plan. W sensie bohaterka narkomanka wyjeżdża z chłopakiem i trafia na rodzinę kanibali. Poszczególne postacie czy wydarzenia powstawały na bieżąco. Na przykład postać Tadka dodałem sam z siebie stwierdziwszy, że fajnie będzie dać zdolnego kucharza kanibala
Nocna Mara TS: Czym jest dla ciebie pisanie? To zwykłe hobby, czy może coś bardziej poważnego?
Marcin P: Hobby i pewnego rodzaju terapią. Jestem introwertykiem. Zwykle nie okazuję złości, smutku i innych tego typu uczuć. To wszystko zostaje we mnie. Pisanie pozwala mi pozbyć się negatywnych emocji. Może właśnie dlatego moje teksty to horror ekstremalny?
Nocna Mara TS: Czyli idealne zadatki na bezlitosnego zabójcę. Ale przyznaj się – cieszy Ci się „micha” podczas krojenia mięsa do obiadu? Ten moment, kiedy nóż zagłębia się w mięsie…
Marcin P: Cieszy mi się „micha”, ale tylko dlatego, że kocham mięso. Obiad bez mięsa, to nie obiad. A co do bezlitosnego mordercy – ja nawet owadów czy pajęczaków nie potrafię zabijać. Jedynym wyjątkiem są muchy i komary. Zdecydowanie bardziej wolę krzywdzić ludzi na kartach swoich opowiadań.
Nocna Mara TS: No właśnie – u mnie to muchy i komary mordują ludzi, a u Ciebie w tekstach, tych nowszych, raczej dominują zachowania bardziej zbliżone do rzeczywistości. Takie, które faktycznie mogą się wydarzyć. To sposób na podkręcenie jak najbardziej mrocznej i brutalnej atmosfery?
Marcin P: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chyba po prostu wolę pisać o seryjnych mordercach czy kanibalach. Animal horror kompletnie mi nie leży, więc o morderczych komarach u mnie nie przeczytasz. Czasem też udaje mi się napisać coś o demonach, ale faktycznie od dawna niczego w tych klimatach nie napisałem.
Nocna Mara TS: W Polsce żyje ponad 37 milionów ludzi. Jednak w tym państwie znajdują się zaledwie dwa wydawnictwa, które regularnie wydają książkowy horror ekstremalny w nakładach, mówiąc najprościej – nie przekraczających kilkaset, a czasami nawet kilkadziesiąt sztuk. Jak byś to skomentował? Polacy nie chcą czytać tego rodzaju literatury? Nie wiedzą o niej? Gdzie według ciebie tkwi przyczyna niskiego zainteresowania?
Marcin P: Myślę, że jedną z przyczyn jest brak promocji. Ludzie często nie wiedzą o takiej literaturze. Horror książkowy kojarzy się głównie z Kingiem. Tymczasem gdy Dom Horroru zaczął nawiązywać współpracę z recenzentami działającymi na instagramie i wysyłać im książki Lee, okazało się, że wielu się ta ekstrema faktycznie podoba. Często piszę z osobami, które napisały recenzję „Folka” czy „Leśnych…” i wiem, że zanim Dom Horroru się do nich odezwał, nie wiedzieli nic o tym podgatunku, a teraz są w nim zakochani. Poza tym nie oszukujmy się, to jest bardzo specyficzna literatura. Wielu nie chce nawet spróbować przeczytać książki, gdzie dominuje chory seks, czy przesadna brutalność. Taki Lee i jego „Świnia” może odrzucić już po trzech pierwszych zdaniach. Faktem jest też, że nie ma w naszym kraju zbyt wielu pisarzy. Poza Tobą, Tomkiem Czarnym i Karoliną Kaczkowską, kto jeszcze pisze ekstremę? Potencjalni czytelnicy nie mają wielkiego wyboru. W USA poza Edwardem jest cała masa innych mistrzów szokowania, Bryan Smith, Monica J. O’Rourke, Wrath James White czy Ryan Harding. U nas poza tym, że pisze garstka, to w dodatku są to przeważnie opowiadania. Chociaż to też pewnie łączy się z brakiem promocji. Miejmy nadzieję, że powstaną kolejne wydawnictwa nie bojące się tego wydawać, pisarze chcący łamać tabu i fani na tyle odważni, by to czytać.
Nocna Mara TS: Z kolei na promocję, która wyszłaby poza środowisko grozy, trzeba by było sporo kasy. Wchodzi tu również podjęcie ryzyka przez potencjalnego wydawcę, że produkt się sprzeda i zarobi, choćby na pokrycie kosztów. Jednym z takich ciekawych wydarzeń, które miały miejsce w Polsce, a było mocno związanie z horrorem ekstremalnym był właśnie Polcon z 2016 roku. Stało się to za przyczyną właśnie przywołanej wcześniej przez ciebie Karoliny Kaczkowskiej. Pamiętasz tę imprezę?
Marcin P: Oczywiście że pamiętam. Poznania Edwarda Lee, Jacka Ketchuma nie mógłbym zapomnieć. To było dla mnie wielkie przeżycie. A co do promocji i kosztów. Przykład DH pokazuje, że jednak ekstrema się sprzedaje. „Folk” co chwilę ma dodruki i cały czas idzie, więc da się to sprzedać. Poza tym promocja taka jak wysyłanie książek recenzentom, nie jest bardzo droga, a jednak sprawdza się całkiem dobrze. Wracając do Polconu, pamiętam jak mało osób przychodziło wtedy na spotkania poświęcone mocnemu horrorowi. Myślę, że dzisiaj gości byłoby nieporównywalnie więcej.
Nocna Mara TS: Mam gdzieś fotkę z naszego spotkania, więc nie omieszkam się ją tutaj wrzucić. Fajnie było się zobaczyć, choć z tego co pamiętam, było to dość krótkie spotkanie. Nawet nie zdążyliśmy się „najebać” ehehe. Koniecznie musimy to nadrobić „next time”! Marcin powiedz mi, bo niewątpliwie stałeś się bardziej rozpoznawalny po premierze „Folku” oraz „Leśnych ostępów„. Czy ta sytuacja jest dla ciebie motywacją do częstszego klepania po klawiaturę? Do tej pory raczej rzadziej niż częściej publikowałeś swoje teksty. Takie mam wrażenie…
Marcin Piotrowski & Tomasz Siwiec (MordumX)
Marcin P: Tak, było to bardzo krótkie spotkanie. Wziąłem autograf, zrobiliśmy zdjęcie i w sumie tyle. Jestem bardzo chętny na „nadrobienie”. Co roku obiecuję sobie, że zjawię się na KFASONIE, ale niestety ostatecznie wygrywa festiwal Whisky, który odbywa się mniej więcej w tym samym czasie. Może w tym roku się uda? Owszem, nie publikuję zbyt często. Spowodowane jest to przez to, że chętnych na wydanie mocnych opowiadań nie ma zbyt wielu. Wiadomo, że swoich krwawych opowiadań nie będę wysyłać np do SU czy innych tego typu antologii. Nie znaczy to jednak, że przez ten czas nie pisałem. Cały czas powstają nowe opowiadania. Mam wielką nadzieję że w tym roku uda mi się w końcu wydać debiutancki zbiór opowiadań.
Nocna Mara TS: Ja również mam taką nadzieję. Zmieńmy jednak temat. Powiedziałeś wcześniej, że „czytający weird mają się za lepszych od fanów horrorów klasy B„. Oczywiście wszystko zależy od punktu widzenia. Horror klasy B ma rzecz jasna inne zadanie, niż ta, nazwijmy ją – klasyczna groza. Pomimo tego, jakoś usilnie te dwa podgatunki są ze sobą wszędzie zestawiane. Możesz rozwinąć swoją wcześniejszą wypowiedź?
Marcin P: Pamiętam jak chyba rok temu na jednej z grup na Facebooku czytelnik wstawił swoje podsumowanie roku. W swoim „Top 5” umieścił min „Miasto i rzekę” W. Guni i „Świnię” E. Lee. Od razu został zaatakowany przez fanów weirdu. Padły komentarze typu „jak można porównywać porsche z maluchem”, a przecież nikt tych książek nie porównywał. Pamiętam też jak na innej grupie ktoś wkleił zapowiedź „Leśnych…”. Pewien ogólnie znany miłośnik gównoburz napisał długi wywód na temat tego że DH nie powinno wydawać takich książek, bo szkodzi to tym dobrym pisarzom przez nich wydanych. Śmieszne jest to, że teraz gdy „Leśne…” ujrzały światło dziennie i zbierają całkiem dobre recenzje ów Pan milczy. Ogólnie wydaje mi się, że my ludzie po prostu lubimy czuć się lepsi od innych. Jak czytamy książki to „jesteśmy” lepsi od tych którzy nie czytają. Czytający np kryminały patrzą z politowaniem na fanów romansideł itd. W naszym środowisku jak czytasz klasykę, to jesteś inteligentny i ambitny, jak czytasz Guya to jesteś gamoniem, a fani Lee to gamonie i psychopaci.
Nocna Mara TS: Najwięcej czasu np. na krytykowanie twórczości Smitha poświęcają lub poświęcali (bo teraz trochę już jest względny spokój) ludzie, którzy są nieudacznikami. Którym nie udało się gdziekolwiek zaistnieć z uwagi na gówniane rzeczy, których nikt nie chciał czytać. Nikt nigdy nie twierdził, że literatura tego pisarza miała być mądra, ambitna i trudna, a cała kretyńska krytyka tych błaznów polega na wmawianiu ludziom, że właśnie taka miała być, a Smithowi nie wyszło. Nie, kurwa 🙂 Ta literatura właśnie miała być jedynie dobrą zabawą, bo tego oczekiwali od niego fani, którzy sięgają po każdą, kolejną książkę. Tyle. To jest moje zdanie. Dobrze, że jestem jeszcze przed popołudniową kawą, bo mi już ciśnienie skoczyło 😅😅😅 Marcinie, jedziemy dalej – wspominałeś, że pracujesz na zbiorem opowiadań, czy oprócz tego dziobiesz sobie tam jakieś inne rzeczy? Pochwal się.
Marcin P: Całkowicie się z Tobą zgadzam. Krytykują osoby nieszczęśliwe własnymi niepowodzeniami. Zapewne pamiętasz „bekę z polskiej literatury grozy”. Nie wiem kto stał za tą żenadą, ale jestem pewien, że byli to niespełnieni pisarze. Nad czym pracuję? Skupiam się głównie nad tym zbiorem opowiadań. Mam już mniej więcej skończoną połowę plus trzy kolejne, zaczęte opowiadania. Poza tym pisze nowele/mini powieść. Poza seryjnymi mordercami wystąpią w niej również zjawiska paranormalne, więc będzie to odejście od realistycznych schematów. Niestety pisanie tego idzie mi dosyć topornie. W planach mam również długi tekst w uniwersum mojego opowiadania z „Tabu„, „Małżeńska wymiana”. Więc nie wiem jeszcze kiedy ale Farcuf i jego klub dla swingersów wrócą. Na pewno pojawi się także „Folk 2„, ale kiedy zaczniemy z Tomkiem pracę nad tą książką, nie jestem w stanie powiedzieć.
Nocna Mara TS: Odejdźmy troszkę od samego pisania. Chciałbym zapytać cię o kwestie kulturalne, ale nie związane jedynie z literaturą. Jak odbierasz zmiany społeczno-polityczne w naszym kraju? Jest mocna nagonka na koncerty np. muzyki metalowej, politycy oraz księża jawnie wypowiadają się – co wolno, a czego nie powinno się czytać, pojawiły się palenia książek, odwoływane są różnego rodzaju spektakle – czy państwo dobrze robi, „troszcząc” się o naszą moralność?
Marcin P: Jestem ateistą. Ateistą lubiącym wiedzę. Od zawsze byłem zwolniony z lekcji religii, a zawsze na tę lekcję chodziłem. Myślę, że wiem o wiele więcej o religiach, niż osoby wierzące. Mówię religiach, bo mam też sporą wiedzę o islamie. Nie mieszkam w Polsce. Często rozmawiałem z islamistami i każdy był w szoku moją wiedzą. Co do zmian kulturalnych w naszym kraju, to bierze mnie nerwica. Szlak mnie jasny trafia jak o tym wszystkim myślę. I w sumie, co ja mogę więcej powiedzieć? Jestem przeciwny religii. Ona jest dla mnie mafią wyłudzającą pieniądze, sposobem do rządzenia.
Nocna Mara TS: Dobre spostrzeżenia… Zadam ci troszkę nietypowe pytanie – czy według ciebie czytanie oraz oglądanie horrorów sprawia, że uodparniamy się na krzywdę i pewne okropieństwa? Czy może wręcz przeciwnie – przeżywamy je jeszcze mocnej, ponieważ jesteśmy bardziej uświadomieni czym „pachnie” ból oraz strach?
Marcin P: Nie wydaje mi się. Cały czas czytam jakieś horrory i to jak wiadomo te najbrutalniejsze. Oglądam mocne filmy czy słucham wykonawców takich jak Słoń, i wcale się przez to nie uodporniłem na krzywdę innych. Wręcz powiedziałbym, że jestem dosyć wrażliwy. Nie wiem jak to działa u innych, ale mnie horrory zdecydowanie nie uodporniły.
Nocna Mara TS: Wspomniałeś, że nie mieszkasz w Polsce. Czy możesz poinformować czytelników, gdzie konkretnie przebywasz? Ciekawi mnie, czy tam „u ciebie” odbiór, podejście do literackiego horroru jest takie same jak w Polsce?
Marcin P: Od czterech lat mieszkam w Anglii. Konkretnie w niedużym miasteczku Weston super Mare niedaleko Bristolu. Szczerze mówiąc nie wiem za bardzo jak tu wygląda rynek horroru, aczkolwiek w księgarni wybór jest dokładnie taki jak w „empiku” czyli cała masa Kinga i Knootza. W bibliotece również nie widziałem książek np. Edwarda Lee, więc możliwe, że jest podobnie jak u nas.
Nocna Mara TS: Chodziło ci kiedyś po głowie, aby napisać jakiś tekst zupełnie nie związany z grozą/horrorem? A może już coś takiego zrobiłeś?
Marcin P: Kiedyś, bardzo dawno temu, jeszcze w czasach podstawówki byłem zafascynowany mitologią grecką. Pisałem wtedy sobie różne historie o bohaterach walczących z potworami. Można więc powiedzieć, że mam kilka tekstów z działu fantastyki. Dzisiaj jednak nie wyobrażam sobie napisanie czegoś nie będącego horrorem.
Nocna Mara TS: Zdarzyło ci się kiedyś pisać pod wpływem alko lub innych polepszaczy nastroju? Mnie się zdarzyło i muszę przyznać, że faktycznie pomysły były mega, natomiast same opisy… masakrycznie tragiczne 🙂
Marcin P: Szczerze mówiąc, to najlepiej mi się pisze przy kraftowym piwie. Może dziwnie to zabrzmi, ale alkohol jest dosyć ważny w moim życiu. Whisky jest moją pasją, kolekcjonuje ją, degustuję rzadkie egzemplarze. Z piwem kraftowym mam podobnie. Więc zważywszy na to, ciężko żebym nie pisał pod wpływem… Oczywiście, żeby nie było, nie piję codziennie i się nie upijam. To są zwykłe degustacje. I taka ciekawostka – jedna z autorek z antologii „Tabu” przyznała mi się, że swój tekst pisała po pijaku. Tak się składa, że to jeden z moich ulubionych tekstów. Więc pisanie po pijaku czasem jest dobre.
Nocna Mara TS: Rozumiem ehehe. Zaintrygowałeś mnie tą autorką 🙂 To tym bardziej musimy kiedyś przechylić jakiegoś „krafterka”. Kiedyś przeczytałem takie hasło: „Nie zaczynaj z pisarzem, bo umieści cię w swojej książce i zabije!„. Horror jest idealnym gatunkiem do wyrzucenia z siebie pewnych emocji. Czy pisząc swoje historie, wrzucasz czasami w tekst rzeczywiste bolączki, albo to, co cię wkurwia lub irytuje?
Marcin P: Oczywiście, że tak. Często daję cząstkę siebie do swoich tekstów. Bohaterowie lubią rzeczy, które ja lubię, krytykują to co i ja bym krytykował. Już kilka osób, których nie darzę sympatią „zamordowałem” w swoich opowiadaniach. W końcu tak jak napisałem na początku, pisanie to dla mnie pewien rodzaj „terapii”.
Nocna Mara TS: Dziękuję za możliwość rozmowy. Czekam na kolejne twoje opowieści krótsze i dłuższe. Mam nadzieję, że za jakiś czas znowu sobie porozmawiamy. Chciałbyś jeszcze dodać coś do moich czytelników? Jakieś horrorowe orędzie? 🙂
Marcin P: To ja dziękuję za rozmowę, było mi bardzo miło i również czekam na kolejne rozmowy. Co chciałbym przekazać? Chyba tylko tyle żeby wspierali Polski horror. Bo żaden gatunek nie może się rozwijać bez czytelników.
Marcin Piotrowski
_____________________________________________________________________________

Rozmowę z Marcinem Piotrowskim (i więcej!) przeczytasz także na:

(klik)👉  NOCNA MARA TOMASZA SIWCA  👈(klik)