Z „Sinobrodym… – rozprawia się Alicya.pl
4 czerwca 2020Jeśli macie ochotę na mroczniejszą i, miejscami, obrazoburczą rozrywkę, to sięgnijcie po zbiór opowiadań autorstwa Macieja Szymczaka. Na wstępie warto podkreślić, że autorowi nie chodziło w nim o strasznie, dla samego straszenia. Dlatego obok weirdowych klimatów i epatowania brutalnością, znajdziemy tutaj również garść filozoficznych rozważań oraz kontrowersyjnych pytań zaczepnie rzuconych w kierunku tych, którzy wiedzą „na pewno”. W moim odczuciu autor stworzył w ten sposób ciekawą przestrzeń do dyskusji na temat wątpliwości i słuszności podejmowanych wyborów.
Może się to wydać dziwne, ale zaskoczyła mnie przede wszystkim różnorodność tekstów. Po przeczytaniu pierwszych trzech opowiadań myślałam, że motyw przewodni zbioru będzie kręcił się wokół hipokryzji i słabości przedstawicieli pewnej instytucji, za którą autor wyraźnie nie przepada. Już przy czwartym jednak okazało się, że byłam w błędzie i autor ukrywa jeszcze niejednego asa w rękawie. Po przeczytaniu całości mogę już z całą pewnością napisać, że tym, co scala zbiór Szymczaka w jedno, jest ludzka ułomność, naiwność i brak siły sprawczej, ubrane w przeróżne szaty wierzeń i lęków.
Muszę przyznać, że podczas lektury „Sinobrodego i innych opowiadań” parę razy zdarzyło mi się potknąć o fragmenty, które można by jeszcze dopieścić albo rozwinąć (zdecydowanie rozwinąć!), ale w ogólnym rozrachunku, nie miało to większego wpływu na mój odbiór całości.
–
–
Więcej szczegółów na temat kolejnych opowiadań znajdziecie poniżej:
„Sinobordy” – Gillesie de Rais (1404-1440), to dobrze znana postać historyczna słynąca z sadystycznych skłonności. Walczący ramię w ramię z Joanną d’Arc, hrabia zamordował od 80 do 200 dzieci. Swoje ofiary (głównie chłopców) nie tylko torturował, ale również wykorzystywał seksualnie. Dzieci wieszane na hakach i żerdziach, podduszane i bite nie miały nawet sił by wzywać pomocy. Szymczak postanowił napisać swoją własną wersję tamtych wydarzeń. Zafundował nam oczywiście kilka brutalnych opisów ohydności do jakich zdolny był hrabia, ale i tak największą zgrozę wzbudziło we mnie, to co stało się później. Świadomość, że nawet najpodlejsze zło staje się nietykalne, gdy chroni się w środku kościoła jest bardzo bolesna, zwłaszcza w kontekście obecnych wydarzeń. Wielu powinno sobie te kwestie przemyśleć, bo autor może i szydzi z łatwowierności wiernych oraz zadufania władz kościelnych, ale ostrze jego krytyki nie jest tak niecelne, jak mogłoby się wydawać (lub jak niektórzy by chcieli).
„Biblia Diabła” – Szymczakowa wersja powstania niesławnego średniowiecznego rękopisu Codex Gigas. Mamy zakonnika, który uległ pożądaniu i okrutną karę, która ma zostać mu za to wymierzona. A tonący, wiadomo, brzytwy się chwyta, więc i nasz bohater kombinuje, jak wydostać się z patowej sytuacji. Opowieść ta zdawała się nie mieć w sobie niczego, co specjalnie przykułoby uwagę czytelnika do momentu, w którym akcja zostaje przeniesiona do czasów współczesnych. Samiutka końcóweczka wywołała uśmiech zadowolenia na mojej twarzy. Na pewno polecę koleżankom bibliotekarkom.
„Vaticanus” – tego tekstu, to nawet Dan Brown by się nie powstydził. Bohater opowiadania po latach poszukiwań dostaje się w końcu do archiwów watykańskich i odkrywa PRAWDĘ. A ta jest miażdżąca, okrutna, paraliżująca i przewrotna. „Vaticanus” może zasiać niepokój w sercach, bo niby co daje nam pewność i gwarancję, że to co nam się przedstawia nie jedną wielką mistyfikacją i przekrętem wszech czasów?
„Pajęczyna” – bohaterowi tego opowiadania przydałby się porządny łapacz snów. Trudno mu nie współczuć, gdy wpada z jednego koszmaru w drugi, wciąż łudząc się, że wreszcie się obudził. Okazuje się, że wpadł w sidła pewnej kreatury, która rozsmakowała się w jego strachu. Musze przyznać, że to opowiadanie mnie zaskoczyło. Trzy pierwsze wprowadziły mnie w zupełnie inny klimat i nagła zmiana tematyki wybiła mnie z rytmu. Na szczęście szok złagodziła spora dawka oniryzmu. Chciałabym zobaczyć „Pajęczynę” w formie opowieści graficznej. Koniecznie czarno-białej.
„Hotel Nawia” – bardzo klimatyczne opowiadanie, w którym pewien kierowca postanawia przenocować w przydrożnym Hotelu Nawia. Gdyby interesował się mitologią słowiańską wiedziałby od razu gdzie trafił, a tak, niestety trochę go to kosztowało nerwów. Raczej bez zaskoczenia, ale w nastroju obłędu, co pobudzająco działa na wyobraźnię.
„Piramida” – opowiadanie bardzo na czasie. Obok starożytnej piramidy, szklanej czaszki, kosmitów mamy tutaj bowiem także tajemniczego wirusa i zapowiedź apokalipsy. Mimo iż splecenie w jedno wymienionych motywów nie jest pomysłem nowatorskim, to chciałabym by na podstawie zaprezentowanej w zbiorze mocnej „zajawki”, powstała pełnokrwista powieść. Są na to jakiekolwiek szanse?
„Przymierze” – tym razem Szymczak stworzył niepoprawną wersję historii Abrahama, od którego bóg zażądał ofiary z syna. Trzeba przyznać, że to całkiem udany flirt z Biblią, z tej przypowiastki zaśmieją się jednak tylko niepokorni.
„Dłużnik” – w opowiadaniu autor porusza tematy niestety obecnie bardzo aktualne. Zapętlenie się w długach, pogarszające się z ich powodu relacje rodzinne, powolny rozpad psychiki człowieka obciążonego ponad miarę. Wplecenie w to motywu reinkarnacji stanowi powiew świeżości i sprawia, że opowiadanie w ogólnym rozrachunku nie jest banalne, chociaż takie początkowo mogło się wydawać.
„Katharsis” – krótkie i konkretne, chociaż nie pozbawione romantycznej nuty i mrocznego dramatyzmu. Jest ogień, który strawi wszystko.
„Walkiria” – czasami przychodzi taki moment, że ofiara, stając na krawędzi wytrzymałości nie ma już niczego do stracenia i atakuje. A gdy sprzyjają jej okoliczności, kat naprawdę może być zdziwiony. Autor podejmuje tutaj temat dyskryminacji, przemocy, buntu i zemsty, z najazdem wikingów w tle. Zaskakujące.
„Słoneczny wojownik” – Szymczak jest filozofem, więc nie oparł się pokusie stworzenia filozoficznej opowiastki, której treść odbija się echem w wieczności. Opowiadanie jest bardzo łagodnym akcentem na zakończenie antologii. Czytając je odniosłam wrażenie, że całe zło, którego doświadczyliśmy, i doświadczamy, odchodzi poprzez nie w niebyt.
Myślę, że każdy (no może oprócz osób, które uważają, pewne tematy za nietykalne tabu) znajdzie tutaj coś dla siebie i spędzi całkiem miło czas z lekturą. No chyba, że nie lubi. A mnie pozostaje już tylko czekać na kolejne opowiadania Maćka.
Maciej Szymczak, czyli Leśnyduch.
Opracowała: 👉 Alicya.pl
Książkę można nabyć tutaj: http://sklep.okolicastrachu.pl/produkt/maciej-szymczak-sinobrody-i-inne-opowiadania/